mam podobne odczucia. Nie no, scenariusz momentami o mydlana opere zahaczał a absurd gonił absurd ale w sumie tez za dużo realizmu to nie oczekiwałem od tej produkcji. Dalemu gwiazdkę więcej tylko dlatego, ze twórcy, przynajmniej w zamyśle, nie chcieli gloryfikować,idealizować takiego styli życia a chyba wręcz przeciwnie co akurat w tamtych rejonach za trudne nie jest a nawet ciezko byloby to chyba sprzedać, po ilości zła,cierpień i śmierci jakie kartele i nurkusy im tam wyrządziły. Z innej jeszcze strony to produkcja raczej dla widza ze Stanów, jeszcze tego mającego Netflixa, Alexe z Amazonu i ulubiony stolik w Starbucks gdzie na iPadzie Pro z Ejrpodsami w uszach ogląda ten serial i popija sojowe late wiec mogli mocno ubarwić bzdurami :)

Opera mydlana to hiszpański La Reina del Sur na podstawie którego powstał amerykański Queen of the south z Alica Braga.
Jest kilka dobrych odcinków, strzelaniny nawet ujdą, widać że fabuła jakoś się klei, w trzecim sezonie scenarzyści trochę przyćpali, ale w czwartym poszli na odwyk i jak widać wyszło im to na dobre. Epifanio i Camila przyciągnęli sporą widownie. Jest masa seriali gdzie absurd bije absurd. Mogli spartolić na wiele sposobów, uważam że wyszło całkiem dobrze. To nie Narcos, Gommora, czy Sons of Anarchy.

jak się nie za bardzo wnika w logikę i wiarygodność wydarzeń to ogląda się całkiem przyjemnie, ja zresztą każdy film o narcos łykam jak pelikan i mam dla warsztatu filmowego twórców sporo wyrozumiałości, (końcowe sezony 'Breaking Bad" też raziły infantylizmem) ale najbardziej doskwiera mi "dobra strona" Teresy, ona robi w brudnym i brutalnym biznesie gdzie każdy ludzki odruch może kosztować życie a ta w najlepsze bawi się w dobrą samarytankę wykazując ponadprzeciętną empatię na którą nawet szary człowiek by sobie nie pozwolił w stanie zagrożenia.
Doskonała rola Camili, baba ma twarz stworzoną do tej roli i na pewno zrobiłaby furorę na PornHubie w roli bezlitosnej dominy ;-)
Równie dobrze wypadła w Ozark, jest stworzona do grania czarnych charakterów.