Postanowiłam że produkcję Netflixa pochłonę w weekend, zapowiadała się klimatyczna historia z dreszczykiem. Tymczasem zobaczyłam misternie przeplataną retrospekcjami historię rodziny w nawiedzonym domu, ale to znacznie więcej niż tylko prosta historia o duchach i paranormalnych zjawiskach. Ekranizacja powieści Shirley Jackson jest pięknie utkaną siecią z tajemnic jakie skrywa ludzkie wnętrze - poczucia samotności, lęku przed przemijaniem, balansowania na cienkiej linie między realnym światem a obłędem. Piękna historia która wzruszyła mnie naprawdę głęboko, wstrząsnęła mną mocno, rozbiła moje serce na tysiąc kawałków i poskładała na nowo.
Dokładnie tak, przełamałem się i postanowiłem obejrzeć "horror", a dostałem świetną socjologiczno-psychologiczną historie w której każdy lub nikt znajdzie coś dla siebie utkaną w formie klasycznego straszydła. Odcinki z Lukiem i Nell porwały mi serducho bo dokładnie wiem z czym się oni mierzyli, tak samo słowa Steve;a odnośnie nie leczenia oraz ignorowania chorób psychicznych w rodzinie, wyobcowanie, szufladkowania oraz patrzenie na człowieka tylko przez ogólnie przyjęty pryzmat normalności to clue tego serialu. Naprawdę chyba nigdy tak bardzo żadne dzieło czy to gamingowe, literatury lub wielkiego ekranu jednocześnie mnie tak nie przyciągneło jak i oddaliło od samobójstwa.