Na uwage zasluguje przede wszystkim linia melodyczna, ktora tnie niczym ostry skalpel chirurgiczny zostawiajac glebokie rany, podkreslajac tym samym drastyczny charakter zbrodni.
Film przypomina paradokument. Duzo ujec z reki, szczegolnie podczas rozmow chlopakow z miasteczka.
Pogoda odzwierciedla nastroj i sytuacje glowych bohaterow. Zaraz po morderstwie swieci slonce, ktora odzwierciedla optymizm i nadzieje na unikniecie konsekwencji. Potem gdy sytuacja chlopakow pogarsza sie niebo pokrywaja ciezkie, zimne chmury.
Film moze nie wybitny, ale godny polecenia.
Wydaje mi się, że taka muzyka była obowiązkowym elementem kryminałów z tamtych lat - natychmiast wywołała u mnie skojarzenie z innym, godnym polecenia obrazem pt. 'Anna i wampir'
[SPOILER]
Film jest tak samo surowy jak muzyka. Przedstawia fakty na chłodno, niczego nie sugeruje, nie ukierunkowuje widza na konkretne przemyślenia czy wnioski. Podoba mi się to. Samej historii nie znałam, morderstwo właściwie bez sensu, niby je zaplanowali z zimną krwią, ale tego co po morderstwie już nie bardzo (poza wyjazdem).