kina. Sala była na full a publiczność - entuzjastyczna. Ale już wtedy, nawet małokrytyczne nastolatki przyznawały, że jednak scena trzęsienia ziemi zrealizowana została cokolwiek niedoskonale (by to tak łagodnie określić). Bohaterowie uciekają w niej galopem zaś głazy zawsze spadają tuż za nimi.
PS W nielicznych kinach wyświetlających filmy z taśmy 70 mm - co uznawano wówczas za szczyt filmowej techniki - był dźwięk stereofoniczny. Gdy stary Indianin strzelał do Pecka-MacKenny, to dźwięk strzału odbijał się między skałami. I widzowie to słyszeli, raz z lewej, raz z prawej, raz z tyłu.
A czy ktoś zauważył, że cień skały podczas wschodu słońca wydłuża się, choć powinien skracać?
Widziałem ten film w kinie "Relax" właśnie na takim ekranie z przestrzennym dźwiękiem. Do dziś pamiętam te niesamowite wrażenia, więc choć rozum mówi, że to western bardzo przeciętny, to serce na wspomnienie pika.
Zazdroszczę. Piękne wspomnienie naprawdę.
Na mnie ten film robi wrażenie nawet na małym ekranie.
Fotografia a właściwie montaż zatrzymanych zdjęć amoku, szaleństwa, radości w jakie wpadają bohaterowie filmu tuż po odkryciu złota do dziś wbudza tylko podziw.
Co za robota!
Tyle złota kino dotąd nie widziało!