Zaciekawiła mnie historia tajemniczej masakry więc sięgnąłem po ten film - niestety mocno się zawiodłem. Film się dłużył, poza końcową masakrą akcja wlokła się niemiłosiernie. Mormoni ukazani zostali jako niemal bestie w ludzkich skórach - ślepe owieczki podążające za głosem jednego człowieka będące w stanie zrobić dla niego wszystko - nawet zabić. Sceny mające rodzić napięcie są tandetne (Przeplatana modlitwa jednych i drugich itd) i zrobione bez polotu, większość zagrań to oklepane schematy. Trzeba było dodać standardowo miłość osób z przeciwnych obozów - zabieg ten miał zapewne na celu zwiększenie dramaturgii wydarzeń ale (wielka megamiłość wyrastająca w tydzień z trzech spotkań... tjaaa...) widać że został wciśnięty na chama żeby można było pod koniec pokazać pseudowzruszające sceny. Ogólnie jak dla mnie zbyt duży kontrast - mormoni ukazani jako oprawcy a osadnicy to nieskazitelni, prawi katolicy co do jednego że do rany przyłóż. Wcale bym się nie zdziwił (tylko moje domysły) że film został zrealizowany na zamówienie jakiejś grupy chcącej oczernić społeczność mormońską. Ale nawet to by mi nie przeszkadzało w oglądaniu gdyby za zrobienie go wziął się bardziej utalentowany scenarzysta i reżyser.