ale jak zawsze w przypadku parodii, trzeba mieć wiedzę na temat oryginału, bo bez tego się albo straci 50% zabawy, albo w ogóle mało co zrozumie. a zwłaszcza jeśli chodzi o tak precyzyjne dzieło, jak The Rutles, gdzie pastisz odbywa się na poziomie pojedynczych piosenek, linijek tekstów, fotografii, strojów, mimiki twarzy, sposobu trzymania gitary...
ogólnie, diabelnie dobra rzecz.