Podobno Jigsaw każdemu daje szansę na przezycie więc co mógł zrobić ten gość, z którego brzucha
Amanda miała wyjąć klucz?
I właśnie tu się zaczynają schody, Jigsaw z pierwszej części jest tylko podobny do tego co widzimy w późniejszych cześciach, niby w jedynce kierował się swoimi zasadami, ale jednak był mordercą, chciał zabić Tappa, tego drugiego detektywa zabił w egzekucji z strzelbami i ten klient z kluczykiem w brzuchu też nie mógł nic zrobić, brutalna resocjalizacja, ale według swoich upodobań, reguł, dopiero od dwójki stał się wielkim, nie krzywdzącym "obserwatorem".
A ja to myślę, że ten koleś mógł brać udział w jakiejś poprzedniej rozgrywce i nie zginął, ale w jakiś sposób przegrał. No i w ten sposób skończył naćpany, sparaliżowany, ze spanikowaną laską, rozrywającą mu flaki. :)
Tego typu niezgodności jest niestety w serii sporo. Wiele razy było tak, że ofiary nie miały szans na przeżycie, mimo iż teoretycznie powinni ją mieć. Szczególnie to raziło w oczy w szóstej części, gdzie niby zostało to wyjaśnione fabularnie i gracz tak jak w życiu wybierał kto umrze, tak też musi zrobić w grze, ale jednak w każdej pułapce musiał wybierać ocalonego.