Oceniając samą rolę sir Aleca jest to jeden z lepszych filmów jakie widziałem. Jako surowy i konserwatywny Earl Dorincourt jest całkowicie naturalny. Kiedy pod wpływem wnuka zaczyna liberalizować swoje poglądy Guinness też nie popada w żadne melodramatyczne klisze. Podobała mi się zwłaszcza scena kiedy razem z Cedriciem odwiedzają czwartaki. Schroder jest po amerykańsku irytujący, a jednak kiedy widzimy w jakich warunkach Earl każe żyć swoim poddanym razem z nim czułem wstyd. Zaletą filmu jest też bardzo dobra muzyka i scenografia. Gdyby pozostałe role zostały lepiej rozpisane film byłby świetny.