Zakończenie, w kórym główny bohater oddaje się pląsom w klubie nocnym zdaje się dawać nadzieję na lepszą przyszłość, ale czy rzeczywiście może być lepiej? Otóż nie może. Będzie tak samo. Będzie tak samo, bo robiąc to samo nie można oczekiwać innych rezultatów. Będzie samotność w pustym pokoju, depresja, płacz do poduszki, szukanie ucieczki w seksualnych perwersjach i myśli samobójcze. Winę za zgon przed trzydziestką z powodu AIDS, przedawkowania proszku lub podcięcia sobie żył będzie ponosił rzecz jasna homofobiczny ciemnogród, bo przecież nie sam główny bohater i towarzystwo z jakim się zadaje. On nie może mieć sobie nic do zarzucenia, to prymitywni ludzie nie docenili jego wyjątkowości.