Ewa Borzęcka kręci dokument o ludziach sędziwych: 60-, 70-latkach. Choć wśród bohaterów są rónież 90-latkowie. Ale nie występują w roli chorych, cierpiących, myślących o przeszłości. Interesuje ich miłośc: kochają, całują się, pieszczą. Autorka przekonuje, że nawet w jesieni życia znalezienie prawdziwie bliskiej osoby jest prawdziwym darem. Film pokazany w ramach sekcji "Human Relations" New York Film Festival otrzymał prestiżowy certyfikat - status finalisty Festiwalu.
Te trzy pary staruszków, ten wspólny szampan, jej występ na scenie przed mężem, ta
dyskusja na schodach, ta gonitwa po mieszkaniu, to całowanie po nogach - poruszyło mnie
bardziej niż większość nieskazitelnych hollywoodzkich romansów z pięknymi, młodymi
bohaterami w roli głównej. Jeśli się starzeć, to tylko tak.
Czy ta para co tak długo przekomarzała się na schodach, to powróciła potem w filmie o wysiedlanym "Pekinie"?